Wyjazdy 2025: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 6: | Linia 6: | ||
{{wyjazd|Beskid Śl. - Błatnia-Klimczok-Szyndzielnia|Ola Rymarczyk, <u>Asia Jaworska</u>|19 01 2025}} | {{wyjazd|Beskid Śl. - Błatnia-Klimczok-Szyndzielnia|Ola Rymarczyk, <u>Asia Jaworska</u>|19 01 2025}} | ||
− | Pierwotnie proponowana przez Olę godzina wyjazdu nie spotkała się z moim entuzjazmem. W końcu kto wyjeżdża na Błatnią o 5:30?? Wyjechałyśmy więc po 6 i był to o dziwo bardzo dobry pomysł. Ruszyłyśmy z Wapienicy. W schronisku na Błatniej byłyśmy nieco po 10 i mogłyśmy w spokoju delektować się górskim klimatem i ...pysznym obiadem. Po wyjściu ze schroniska napierały już tłumy, bo pogoda w tym dniu była niesamowita. | + | Pierwotnie proponowana przez Olę godzina wyjazdu nie spotkała się z moim entuzjazmem. W końcu kto wyjeżdża na Błatnią o 5:30?? Wyjechałyśmy więc po 6 i był to o dziwo bardzo dobry pomysł. Ruszyłyśmy z Wapienicy. W schronisku na Błatniej byłyśmy nieco po 10 i mogłyśmy w spokoju delektować się górskim klimatem i ...pysznym obiadem. Po wyjściu ze schroniska napierały już tłumy, bo pogoda w tym dniu była niesamowita. Poza tym wiadomo...jest to jednak beskidzki klasyk :) Mimo tłumów było bardzo fajnie i treściwie-zrobiłyśmy 19 km pętlę. |
{{wyjazd|Beskid Żyw. - Pilsko|<u>Asia Piskorek</u>, Łukasz Piskorek |19 01 2025}} | {{wyjazd|Beskid Żyw. - Pilsko|<u>Asia Piskorek</u>, Łukasz Piskorek |19 01 2025}} |
Wersja z 20:56, 27 sty 2025
I kwartał
SŁOWACJA: Tatry Zach. - Mnich Jałowiecki i Babky
Na parkingu w Bobreveckiej Vapenicy leżały tylko nędzne płaty śniegu a teren powyżej był szary, przypominając raczej koniec kwietnia niż stycznia. Narty zabieramy bardziej z przekory niż rozsądku. Podchodzimy dość wysoko (na 1200 m) "z buta" lecz potem nasze nastroje ulegają całkowitej zmianie. Zakładamy narty na nogi i nie zdejmujemy już ich aż do powrotu w to miejsce. Wychodzimy na nich na Jałowieckiego Mnicha (1460) opadającego do dol. Jałowieckiej pionową ścianą z magicznymi widokami na ten rejon Tatr. Powrotny zjazd na fokach do schroniska Pod Narużim. Po posiłku, dość stromym i niezbyt łatwym z uwagi na warunki podejściem windujemy się na masyw Babky. Łagodną, choć czasem najeżoną skałami granią osiągamy po śniegu jego kulminację (1566). Pogoda była piękna, śnieg puszczony choć u góry trochę zakleszczający. Zjazd rozległymi polanami po szeroko opadającej grani do szlaku wejściowego bardzo fajny choć troszkę wymagający. W radosnych nastrojach szybkim zjazdem osiągamy granicę śniegu i nawet powrotne ale i szybkie zejście "z buta" nie psuje już naszego humoru. Zatoczyliśmy fajną pętlę i zrobiliśmy 13 km i 900 m przewyższenia.
Beskid Śl. - Błatnia-Klimczok-Szyndzielnia
Pierwotnie proponowana przez Olę godzina wyjazdu nie spotkała się z moim entuzjazmem. W końcu kto wyjeżdża na Błatnią o 5:30?? Wyjechałyśmy więc po 6 i był to o dziwo bardzo dobry pomysł. Ruszyłyśmy z Wapienicy. W schronisku na Błatniej byłyśmy nieco po 10 i mogłyśmy w spokoju delektować się górskim klimatem i ...pysznym obiadem. Po wyjściu ze schroniska napierały już tłumy, bo pogoda w tym dniu była niesamowita. Poza tym wiadomo...jest to jednak beskidzki klasyk :) Mimo tłumów było bardzo fajnie i treściwie-zrobiłyśmy 19 km pętlę.
Beskid Żyw. - Pilsko
Spontanicznie decydujemy się na niedzielną skiturę. Nie do końca pewni warunków śniegowych w górach, wybieramy znany cel z równie znaną i ośnieżoną nartostradą. Wiedząc, że w obszarze kopuły szczytowej Pilska, warunki nie są za dobre i jest dużo wystającej kosówki, decydujemy się na wydłużenie podejścia podchodząc przecinkami w lesie pomiędzy zielonym, a żółtym szlakiem i zakończenie wycieczki na Hali Miziowej. Śnieg zmrożony, w wielu miejscach wystawały gałęzie lub przebijała woda, szliśmy raczej w cieniu, dopiero na Hali wygrzewamy się w słońcu (dosłownie, bo słonce tak grzało, ze wiele osób leżało w koszulkach na leżakach, wystawionych przed schroniskiem). Tam, po krótkiej przerwie zdejmujemy foki i zjeżdżamy w dół już po nartostradzie.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2025%2FPilsko
Beskid Żyw. - Bacmańska Góra i Boraczy Wierch
Wszystko w tym dniu było wręcz cudowne. Pogoda, warunki, pejzaże, temperatura, śnieg i jeszcze by można wymieniać trochę. Od odosobnionego parkingu w dol. Bystrej (poniżej Huty Złatna) ruszamy od razu na nartach bez szlaków na Bacmańską Górę (1058). Późnej obniżamy się na przełęcz i podchodzimy na Boraczy Wierch (1248). Pierwszych ludzi spotykamy dopiero na szlaku do Lipowskiej. Z szczytu zjeżdżamy po dość dobrych śniegach na Halę Bieguńską. Dalej do najniższego punktu hali i leśnymi duktami wprost w dół do doliny. O dziwo śniegu jest na tyle dużo, że bez przeszkód (typu kamienie, korzenie) fajnym zjazdem osiągamy dolinę. W Dolinie Śmierdzącego Potoku zatrzymujemy się przy źródle Matki Boskiej (potok zawdzięcza nazwę zawartości siarkowodoru w wodzie). Na nartach śmigamy aż do parkingu. 600 m deniwelacji.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=./2025/BoraczyW
Beskid Śl. - biwak zimowy
Po zawodach przez chwilkę wahaliśmy się czy mamy jeszcze spręż by podejść niemal drugie tyle (477 m przewyższenia i 5 km) na biwak zimowy pod Magurkę Radziechowską. Trochę bez przekonania jedziemy jednak do Radziechow skąd planowaliśmy start na miejsce biwakowe, które Jurek Ganszer z SBB wyznaczył na spotkanie ludzi z klubów speleo i taternickich. Prawie cały dystans podchodzimy na nartach w szalejącej zadymce śnieżnej. Przed wejściem do lasu gdzieś zmoczyliśmy foki więc podejście przy klejącym się do fok śniegu jest masakrą. Przed północą dowlekamy się do biwakowego ogniska (niemal 1000 m. n.p.m.), gdzie spotykamy naszych przyjaciół m. in. z SBB. Rozbijamy nie bez trudu namiot i niemal od razu kładziemy się spać. Zrobiliśmy dzisiaj 1030 m deniwelacji.
Nazajutrz rano robimy grupowe zdjęcie pozowane i pakujemy się do powrotu. Wracamy tym samym szlakiem, który od wczoraj został kompletnie zasypany i poruszanie się w kopnym śniegu lekko w dół nastręcza trochę trudności. Na stromym kamienistym i wąskim odcinku zdejmujemy narty by potem znów na nartach zjechać aż do auta.
Relacja SBB: https://speleobielsko.pl/sprawozdania/item/6635-2025-01-11-12-biwak-zimowy-nr-31-beskid-slaski
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2025%2FBiwak
Beskid Śl. - Vertical Night Race
Start p.k. w nocnych zawodach skiturowych (Puchar Polsk PZA, zawody organizowane przez Kandahar Chorzów). Z Soliska trasą zjazdową podejście na Mł. Skrzyczne. Daje to 554 m przewyższenia i 3,11 km dystansu. Limit czasowy był 1 godz. 20 min. Wyrobiliśmy się w 49 min. Teresa dzielnie mnie goniła i choć w kilku miejscach ciut czekałem aby nie zbłądziła to i tak zasługuje na uznanie. Spotykamy tu parę znajomych. Cały czas kurniawa + śnieg z armatek. Zjazd bez gogli w tych warunkach, w ciemnościach był większym wyzwaniem niż podchodzenie. Dopiero w aucie na parkingu doszliśmy do siebie. A czekał nas jeszcze biwak zimowy.
Beskid Śl. - Jaskinia Wiślanka + skitura na Cienków
Do jaskini o dziwo podchodzimy po mokrym śniegu (wokół właściwie go nie było). Po odszukaniu (nie tak ewidentnie) otworu wchodzimy studzienką i penetrujemy dwie salki. Do ciasnot się nie pchamy. Później podjeżdżamy pod Cienków gdzie naśnieżone są tylko nartostrady. Podchodzimy bokiem by później zrobić fajny zjazd. Ludzi na stoku zaledwie kilku.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2025%2FWislanka
Beskid Śl. - Świniorka
Inauguracja sezonu skiturowego. Krótki wypad w góry bo dopadało trochę śniegu. Z Brennej Leśnicy podejście leśnymi drogami na grzbiet między Orłową a Świniorką (700). Śniegu ok. 15 cm. Na podejście na fokach starczy lecz na zjazd stanowczo za mało. Wszędzie wystają kamienie więc część grzbietowego szlaku schodzimy z nartami w rękach. Na Świniorce są naśnieżane trasy ośrodka narciarskiego. Armatki pracowały lecz nikt tam jeszcze nie zjeżdżał. Zjazd dość trudny po różnych śniegach typu twardo/miękko. W padającym śniegu windujemy się jeszcze na przeciwległy skłon doliny Leśnicy i od góry fajnym już zjazdem docieramy do auta. 375 m przewyższenia, 7 km.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=.%2F2025%2FSwiniorka
Tatry Zach. - Piwnica Miętusia
Generalnie to wydaje mi się, że przez Święta ludzie zjedli za dużo serniczka i bali się mojej propozycji pójścia w Ciasne Kominy w jaskini Miętusiej. W związku z czym musiałem zastosować plan B. Zadzwoniłem do Piotra G. z WKTJ-u, który planował front robót przez długi weekend w Piwnicy Miętusiej, i potwierdził mi, że będzie robótka dla mnie. Tak więc w niedzielę podjechałem do Kir, gdzie z parkingu zgarnęła mnie ekipa z Mewą i poszliśmy do jaskini. Podejście dojść upierdliwe, bo troszkę nowego śniegu dosypało, temperatura z rana -15C i dodatkowo wiatr. Na szczęście nie było to długie podejście, a jaskinia posiada miłą przebieralnię. Ostatecznie zostałem przydzielony do grupy kopaczy i poszliśmy na przodek zwany Jacuzzi, który był niespełna 15-20 min. od wejścia. Sam proces kopania był w pełni zautomatyzowany (w kopanie i transport urobku, było zaangażowanych sześć osób), jednak po 4h leżenia na mokrym błotku każdy z nas poczuł dyskomfort termiczny. Po wspólnym posiłku i herbatce grupa zdecydowała o powrocie. Czułem troszkę niedosyt, bo zwiedziłem ułamek tej jaskini, ale dobrze było się przejść na prostą akcję i poznać nowych ludzi z różnych klubów i patenty na kopanie. Reasumując mile spędzona niedziela.
WŁOCHY: Transardynia rowerem
Mimo "grudniowych" warunków pogodowych, które jak się przekonaliśmy również w Śródziemnomorzu mogą być dość szczególne, zdecydowaliśmy się na pokonanie szlaku rowerowego Transsardynia. Szlak ten oryginalnie prowadzi przez wschodnią górzystą część wyspy i łączy dwa duże miasta Sardyni: Olbię i Cagliari, na dystanie ok 400 km. Szlak ma wiele odnóg i alternatyw, a w naszym przypadku jako że nie było aktualnie możliwości transportu rowerów pociągiem do Olbi, decydujemy się na trasę Sassari - Cagliari by od pewnego momentu następnie stricte trzymać szlaku.
Późnym wieczorem przylatujemy do Cagliari. Następnego dnia wypożyczamy rowery w które mieliśmy zarezerwowane już z parodniowym wyprzedzeniem i zaraz potem udajemy się pociągiem do miasta Sassari na północnym wschodzie wyspy. Nazajutrz już ruszamy w drogę na dwóch kółkach. Pierwsze dwa etapy pokonujemy bardzo urozmaiconym terenem, po części poruszając się szlakiem pieszym do Santiago lub z rzadka mało uczęszczanymi asfaltami. Jedynie przed wjazdem do miast Ozieri i Nuoro na drodze jest dość spory ruch. W sylwestra robimy dosyć krótki etap do Orgosolo tym samym również wjeżdżamy na szlak Transsardynia. W Nowy Rok przy pięknym wschodzie słońca ruszamy w stronę miejscowości Villagrande Strisaili. Tego dnia zagłębiamy się w góry, a szlak miejscami pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Czasami jest to do pokonania trudny trakt, trzeba znosić rowery lub pchać do góry. W czasie godzin porannych jest przymrozek który w drugiej połowie dnia tworzy niezły "maras". Po noclegu w Villagrande jedziemy poprzez bardzo ciekawy rejon wspinaczkowy i krasowy w stronę miasteczka Jerzu. Pogoda nam dopisuje. Choć puchowa kurtka okazuje się niezbędnikiem prawie przez całe dnie, nie spada nam ani jedna kropla deszczu. Po Jerzu jedziemy do Villasalto, po zjechaniu z asflatu za miastem Perdasdefogu pokonujemy interior ponad 30 km górskim szlakiem aż do Villasalto. Szlak bardzo urozmaicony, od wygodnego szutru do wyschniętego koryta rzeki po kamieniach i wąskie przecinki w lesie. Ostatni dzień to też przeprawa przez góry do miasta Sinnai już na przedmieściach Cagliari. Oddajemy wieczorem rowery, które się bardzo dobrze spisały. Obeszło się bez żadnych awarii. Następnego dnia udajemy się na chwile na plażę w Cagliari i późnym popołudniem lecimy z powrotem do Krakowa.
Foto: http://foto.nocek.pl/index.php?path=./2025/Sardynia
Jura - skałki okolic Ryczowa
Penetrujemy skałki góry Dupnica. Zaglądamy do jaskini Niski Tunel (nieopodal jest też wysoki). Później obchodzimy skałki Bazelowa, Małpia, Industrialna, Kacze, Brzuchatą Turnią. Na koniec obchodzimy Szczebel. Pusto, nikogo nie spotykamy. Mocno wiało.